Warszawa, listopad 2025 r.
Głosowanie w sprawie odebrania immunitetu Zbigniewowi Ziobrze jest momentem zwrotnym – nie tylko politycznie, ale moralnie. Dla każdego, kto nazywa się człowiekiem prawicy, jest to chwila, w której trzeba wybrać między wiernością prawdzie a ślepą lojalnością wobec partii.
Oddanie głosu przeciw uchyleniu immunitetu oznaczałoby w istocie podtrzymanie tzw. deklaracji z Przysuchy, czyli postawy: nie przepraszać, nie rozliczać, nie biadać. Takie stanowisko uważamy za niemoralne i kontrskuteczne. Niemoralne – bo zakłada, że w imię politycznej lojalności można przemilczać zło i fałszować rzeczywistość. Kontrskuteczne – bo pozbawia prawicę wiarygodności w oczach uczciwych ludzi, którzy oczekują nie obrony winnych, lecz przywrócenia zasad.
Nie można budować wspólnoty politycznej na zaprzeczaniu faktom. Nie można powtarzać za propagandą, że nadużyć nie było, że śledztwa i kontrole są „zemstą” lub „polowaniem na czarownice”. Państwo nie może być zakładnikiem mitu o własnej nieomylności. Prawica, która wybiera samozakłamanie, nie wygra już żadnych wyborów – bo nie będzie w stanie spojrzeć Polakom w oczy.
Jeszcze poważniejszy jest wymiar moralny. Ci, którzy sami byli ofiarami bezprawnych działań służb i prokuratury, dziś, głosując przeciw uchyleniu immunitetu, musieliby przyznać, że tamte działania były słuszne. To tak, jak w Moskwie roku 1937 – gdy dla „dobra partii” niewinni ludzie przyznawali się do niepopełnionych przestępstw, gdzie za niewinność dostawało się 10 lat. Takiej Polski nie chcemy budować.
Człowiek uczciwy, postawiony wobec wyboru: „kłamać siebie i wyborców dla dobra partii czy stanąć po stronie prawdy?” nie może mieć dziś wątpliwości.
Marian Banaś
