Prezes Marian Banaś upoważnił nas do przekazania dalszych szczegółów rozmów, które prowadziliśmy – argumentacji, która padała za postulatem jego kandydowania w wyborach prezydenckich. Mówiliśmy o manipulacji, które popełniają prawie wszystkie sztaby innych kandydatów, przedstawiając ich jako bezpartyjnych, niezależnych (od wpływów klasy politycznej). Marian Banaś nie musi się posuwać do podobnych sztuczek. Wszyscy wiedzą, z którym obozem politycznym był związany i jak go ten obóz polityczny na końcu potraktował. Łącznie z medialną kampanią oszczerstw, atakowaniem służbami najbliższej rodziny. Ktoś, kto doświadczył czegoś takiego, może uczciwie powiedzieć: ja wiem, czym jest polska klasa polityczna – jeśli mimo to decyduję się pozostać w polityce, to właśnie dlatego, że czuję się na siłach być od nich niezależny – chcę otrzymać mandat od Polaków, żeby zrobić z nimi wszystkimi porządek.
Marian Banaś zna świetnie polskich polityków i politykę. Nie skończy jak ci, co może chcieli dobrze, ale byli naiwni. Marian Banaś nie ma żadnych złudzeń. To łączy się z kwestią najbardziej fundamentalną. Szczególnie wyraźna stała się ona po wyborach 2023 roku. W demokracji jest normalne, że zmiana u władzy następuje po tym, jak rządzący dopuszczą się nadużyć, które nie są akceptowane. Przychodzi zmiana, która dokonuje rozliczeń, ale również odsunięci od władzy przeprowadzają oczyszczenie we własnych szeregach, żeby móc w ogóle przekonywać wyborców, by w kolejnej turze im powierzyli rządy nad krajem. Tymczasem w Polsce od miesięcy mamy sytuację, gdy każdego dnia wypływają informacje o gigantycznych, całkiem kryminalnych nadużyciach, a reakcją jest przeczenie faktom, na dodatek z zasłanianiem się retoryką patriotyczną! Winni nadużyć mieli wszystko czynić tylko z bezinteresownej troski o Polaków! Bezczelność tej niemoralności nad wcześniejszymi niemoralnościami, jest porażająca, zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż kłamcy biorą jako zakładników dla obrony swych niegodziwości najważniejsze wartości! Natomiast zwycięzcy ostatnich wyborów, dziwnie nierychliwie biorą się za rozliczenia, nawet zupełnie ewidentnych nieprawidłowości, w istocie działalności przestępczych gangów partyjnych.
Bezmiar nieumiarkowania w tym procederze polega na tym, iż dla zakłamywania prawdy o tej zorganizowanej działalności przestępczej, ci ludzie nie wahają nawet zasłaniać się Kościołem. Stoją w pierwszych rzędach w kościołach, fotografują się z biskupami i ludzie mają z tego rozumieć, skoro najwyżsi duchowni pokazują się z nimi, to wszystkie zarzuty muszą być nieprawdziwe.
A druga strona wpisuje się w tę grę, oskarżając Kościół o bycie wspólnikiem w czynieniu zła. Oczywiście, hierarchia również musi się z działalności paru osób rozliczyć. Jednak kto zna arkana tych sytuacji wie, że prawda jest dużo bardziej przerażająca. Bardzo często chodzi po prostu wymuszanie na duchownych różnych rzeczy przemocą władzy państwowej, jeśli wręcz nie służb. Najbardziej dramatyczna sytuacja to chyba wiadomy ślub w Łagiewnikach. Czy ktoś przytomny uwierzy, że biskupi zgodzili się na całą hecę Jacka Kurskiego dobrowolnie? Skoro żadna z sił politycznych nie czuje się w obowiązku uwolnić Kościoła od tej patologii, ugrupowania niechętne Kościołowi wręcz wykorzystują sytuację, do hurtowego przypisania biskupom współudziału, to jedyna szansa, pojawi się polityk niezależny, z odpowiednim umocowaniem, który polski Kościół uwolni od tej obrzydliwej narośli, którą są politycy mającej świętości na ustach, sami najchętniej przemawiający od ołtarza, a jednocześnie jawnie łamiący podstawowe słowa Dekalogu. Ten argument Marian Banaś potraktował wyjątkowo poważnie. Mamy nadzieję, że w jego sumieniu, to właśnie on przeważy. Niezależnie od wyniku, jeśli efektem będzie to, że do historii przejdzie ktoś, kto to wszystko widział i do końca próbował walczyć – to warto.
Cdn.